Rozdział IV
Ana
Minął
prawie tydzień od kiedy Rena znowu ze mną zamieszkała i w bardzo szybkim czasie
zadomowiła się w moim mieszkaniu. Nie miałabym nic przeciwko temu, gdyby nie
fakt, że zajęła większość szafy swoimi ubraniami. Niestety nie przewidziałam
paru rzeczy. W sumie wiedziałam, że Rena prowadzi hulaczy tryb życia i kiedyś
mi to nie przeszkadzało, jak do domu sprowadzała codziennie różnych ludzi.
Mieliśmy w tedy swoje pokoje i salony w których lubiliśmy bywać i najczęściej
nic nie było słychać, co się dzieje za ścianą. Teraz kiedy mieszkamy we dwie w
małym mieszkanku, jest to nie do pomyślenia, a jednak to zrobiła.
Pięć dni
po tym jak się wprowadziła, udałam się z Renem do kina na film, który grali
późno i do domu wróciłam około dwunastej. Przed blokiem pożegnałam się
chłopakiem i weszłam na klatkę. Tam spotkałam sąsiadkę z tego samego piętra,
która nigdy nie żywiła do mnie sympatii, spojrzała się na mnie i zaczęła coś
mówić o nierządzie, przemocy i sektach. Nie zrozumiałam o co jej chodzi i
udałam się do mieszkania. Jeszcze nie zdążyłam otworzyć drzwi, jak uderzył mnie
słodki zapach krwi. Weszłam do środka i szybko zamknęłam drzwi, by sąsiadka nie
mogła nic dojrzeć. W moim ( i już Reny) pokoju zastałam ją w moim (i już też
jej) łóżku z jakimś chłopakiem. Co robili chyba nie trudno zgadnąć, nie dość że
odbywała z nim właśnie stosunek, to jeszcze chłeptała z niego krew.
-
Musiałaś koniecznie robić to tutaj? – Spytałam ją, włączając światło i rzucając
torebką o podłogę, by zrobić mały hałas, żeby zwróciła na mnie uwagę.
Odwróciła się gwałtownie, jakby się mnie nie spodziewała. Rozszerzyła swoje wielkie czerwone oczy strasznie sapiąc, z ust spływała jej świeża krew, którą zaczęła zlizywać. Nie chciałam na to dłużej patrzeć, więc zgasiłam światło i odwróciłam się w strone drzwi wyjściowych.
Odwróciła się gwałtownie, jakby się mnie nie spodziewała. Rozszerzyła swoje wielkie czerwone oczy strasznie sapiąc, z ust spływała jej świeża krew, którą zaczęła zlizywać. Nie chciałam na to dłużej patrzeć, więc zgasiłam światło i odwróciłam się w strone drzwi wyjściowych.
- Idę do
Rena, a ty masz tu wszystko posprzątać i pozbyć się go, albo jego ciała. –
Trzasnęłam drzwiami.
Na korytarzu zastałą tą samą sąsiadkę, która udawała, że właśnie chciała wyrzucić śmieci. Spojrzałam na nią gniewnie i szybko uciekła do swojego mieszkania. Tą noc spędziłam u Rena, tłumacząc się jego matce, że u mnie w domu była dezynsekcja i się jeszcze nie wywietrzyło. Na szczęście mi uwierzyła. Wytłumaczyłam Renowi co zrobiła Rena, jednak nie wziął tego na poważnie.
Na korytarzu zastałą tą samą sąsiadkę, która udawała, że właśnie chciała wyrzucić śmieci. Spojrzałam na nią gniewnie i szybko uciekła do swojego mieszkania. Tą noc spędziłam u Rena, tłumacząc się jego matce, że u mnie w domu była dezynsekcja i się jeszcze nie wywietrzyło. Na szczęście mi uwierzyła. Wytłumaczyłam Renowi co zrobiła Rena, jednak nie wziął tego na poważnie.
- Cóż, w
takim razie my nie możemy być gorsi. – Uśmiechnął się łobuzersko i wtulił się
we mnie, zaczynając mnie obmacywać.
Nie w głowie były mi teraz amory, więc go
zepchnęłam z łóżka, okryłam się kołdrą i odwróciłam twarzą do ściany. Poczułam
jak kładzie się koło mnie i przytula mnie. Nic już nie powiedziałam, udałam że śpię i czekałam, aż on sam zaśnie. Nie mogłam jednak spać. Nie to, że było mi
nie wygodnie, bo jego łóżko jest o wiele lepsze od mojego, po prostu coś mi nie
pozwoliło zasnąć. Był to piękny zapach krwi tego chłopaka z którym zabawiała
się Rena. Ten zapach spowodował, że obudziło się we mnie uśpione pragnienie
tego boskiego nektaru. Odwróciłam się w stronę chłopaka, spał twardo jak
kamień. Jego propozycja nagle stała się bardzo kusząca, no i byłaby z korzyścią
dla obu stron. On chce być taki jak ja, a ja pragnę jego krwi, czemu by tego
nie zrobić. Przecież to takie proste,
wystarczy się wgryźć w jego szyję, a reszta sama wyjdzie. Czuję jak moje kły
zaczynają mi rosnąć i powoli zbliżyłam się do jego szyi. W głowie rodziła mi
się piękna wizja tego co się zaraz miało stać, gdy nagle z transu wybiło mnie
szczekanie Muchy. Otrząsnęłam się i szybko położyłam udając, że śpię. Ren zaraz
po tym się obudził i poszedł sprawdzić co się dzieje, gdyż nigdy podobno nie
szczeka w nocy. Udałam, że też się obudziłam i przetarłam oczy.
- Co się
stało? – Spytałam ziewając, co już nie było wymuszone, bo teraz naprawdę zachciało
mi się spać. Chłopak stał jeszcze w przejściu i patrzył w stronę kuchni.
- To
tylko kot wskoczył na parapet. Wiesz jak ona uwielbia… - Przerwał, kiedy na mnie
spojrzał. Zrobił wielkie oczy, ale zaraz po tym się zadziornie uśmiechnął.
Pomyślałam, że jak nic tylko kły mi jeszcze wystają i szybko zakryłam usta
ręką. – Jak dla mnie możesz tak zostać. – Dodał jeszcze.
Czyli nie chodziło o
kły tylko o coś innego. Rozejrzałam się wokoło i dopiero teraz się
zorientowałam, że cały czas koszulka Rena, w której spałam, podniosła się na
tyle wysoko, że widać było moje piersi. Szybko złapałam za kołdrę jedną
ręką, a drugą złapałam za poduszkę i nią rzuciłam w jego stronę.
-
Idiota! – I znowu odwróciłam się do ściany i tym razem poszłam spać.
Jeśli coś do mnie jeszcze mówił, nie doszło to do mnie.
Jeśli coś do mnie jeszcze mówił, nie doszło to do mnie.
W
trakcie mojego krótkiego snu miałam dziwny sen. Jedyne co z niego pamiętam to
błyski fleszy, dźwięk pękających bąbelków wody i czyjś krzyk o pomoc. Nie wiem
co to było, ale było dziwne. W trakcie ostatniego błysku obudził mnie Ren,
który trzymał mnie za ręce. Kiedy otworzyłam oczy odsunął trochę głowę, jakby się
wystraszył mojego wyglądu, ale nadal trzymał mnie mocno za ręce.
- Co ci
jest? – Spytał. Był zaniepokojony.
- A co
miałoby mi być? – Puścił mnie w końcu.
Muszę przyznać, że jak na zwykłego człowieka jest bardzo silny, bo na chwilę straciłam czucie w rękach.
Muszę przyznać, że jak na zwykłego człowieka jest bardzo silny, bo na chwilę straciłam czucie w rękach.
-
Wołałaś o pomoc. – I podał mi kubek ciepłej herbaty. – Muszę się przyzwyczaić,
że twoje oczy zmieniają same z siebie kolor.
- Moje
lewe oko zmienia, barwę tylko na kolor biały i tylko kiedy czuję zbliżające się
niebezpieczeństwo. – Szepnęłam do niego, by jego matka nie usłyszała i wzięłam
łyk herbaty. – Widocznie śniło mi się coś tak dziwnego, że moje ciało aż zareagowało.
- Jak
sobie chcesz. Streszczaj się, bo za godzinę zaczynasz lekcję, a mówiłaś podobno,
że musisz pogadać z Reną.
Przemilczałam
to i tylko kiwnęłam przytakująco głową. Przebrałam się i zjadłam, pożegnałam
się z Renem i poszłam do domu. W głowie rodził mi się obraz co mogę zastać w
mieszkaniu, jednak miło zostałam zaskoczona. Całe mieszkanie było wysprzątane,
pościel świeża i pachnąca oraz nadprogramowo została wyczyszczona klatka
Puchacza. Zero śladów, ani zapachów krwi. W kuchni siedziała Rena i jadła
swoje śniadanie. Usiadłam naprzeciw niej i sięgnęłam po jabłko, które czekało na
mnie na środku stołu.
- Sama
to wszystko zrobiłaś?
- Ten
koleś co tu był to zrobił. Zagapiłam się i powiększyłam swoją rodzinkę o nowy
nabytek. – Mówiąc „rodzinkę” zrobiła w powietrzu cudzysłów. – Nie musisz za nic
dziękować. Obiecuję, że nikogo nie będę już sprowadzać do domu.
- Ja też
przepraszam. – Powiedziałam to bardzo cicho i ugryzłam jabłko.
Siostra spojrzała się na mnie pytająco, ale nie odpowiedziałam jej nic. Zegarek pokazywał już siódmą pięćdziesiąt, znowu się spóźnię. Postawiłam owoc na blacie kuchennym, bo i tak je Puchacz zje, złapałam za plecak i wyszłam. Kilka metrów za mną szła Rena. Nie chcę by w szkole gadali o mnie jeszcze większe głupoty niż teraz mówią. Fakt, że jesteśmy siostrami na pewno by w niczym nie pomógł.
Siostra spojrzała się na mnie pytająco, ale nie odpowiedziałam jej nic. Zegarek pokazywał już siódmą pięćdziesiąt, znowu się spóźnię. Postawiłam owoc na blacie kuchennym, bo i tak je Puchacz zje, złapałam za plecak i wyszłam. Kilka metrów za mną szła Rena. Nie chcę by w szkole gadali o mnie jeszcze większe głupoty niż teraz mówią. Fakt, że jesteśmy siostrami na pewno by w niczym nie pomógł.
***
Dzisiejszy
dzień był ponury, cały czas padał śnieg, że przez okna nie było nic widać.
Ludzie, którzy akurat przechodzili w tę śnieżycę, wyglądali jak małe czarne
punkcik. Że też musi tak padać, kiedy zaraz kończę zajęcia. Ostatnia lekcja to
historia, kiedyś mój ulubiony przedmiot, teraz sterta niepotrzebnych wspomnień.
A dzisiejsza lekcja była jedną z najnudniejszych. Ferie zbliżają się wielkimi
krokami, a oceny zostały już wystawione, dlatego pani profesor postanowiła, że
dziś będzie luźny temat i porozmawia z nami o różnych postaciach historycznych.
Aż ziewnęłam z nudów, ale tak by psorka tego nie zauważyła. Oparłam brodę o
dłoń i patrzyłam się w kierunku nauczycielki, ale nie słuchałam jej. Zaczęłam
rozmyślać o tych wszystkich wydarzeniach, jakie miały miejsce w tym tygodniu i
o tym co prawie bym zrobiła Renowi. W sumie dlaczego ja mu zabraniam, chce się
wpakować w to bagno, a niech ma. Ja będę miała z tego jakąś przyjemność, a on
ewentualnie będzie mnie błagał o śmierć.
- Chwila…
- Szepnęłam cicho, aż się wyprostowałam i rozejrzałam, chyba nikt nie usłyszał,
bo pani profesor akurat dyskutowała z kimś innym.
O czym ja myślę, przecież to mój chłopak, którego bardzo kocham. Nie powinnam tak mówić, ani myśleć. Spojrzałam na Renę. Siedziała w ostatniej ławce w środkowym rzędzie i drzemała w najlepsze. Widać, że nie tylko mnie urzekł dzisiejszy temat. Wróciłam do swojej pozy myśliciela i patrzyłam się na mapę wystawioną przed tablicą. Za dwa dni moje urodziny. Stara ja by się z tego powodu bardzo cieszyła i zrobiła pewnie jakąś trzy osobową, jeśli Puchacza można nazwać osobą, imprezę. Teraz dla mnie nie ma to znaczenia, czy skończę szesnaście lat czy sześćset sześćdziesiąt cztery. Muszę powiedzieć jeszcze Renowi, żeby nie szykował niczego specjalnego, bo pewnie skończy się na pizzy i jakimś durnym serialu albo filmie w telewizji.
O czym ja myślę, przecież to mój chłopak, którego bardzo kocham. Nie powinnam tak mówić, ani myśleć. Spojrzałam na Renę. Siedziała w ostatniej ławce w środkowym rzędzie i drzemała w najlepsze. Widać, że nie tylko mnie urzekł dzisiejszy temat. Wróciłam do swojej pozy myśliciela i patrzyłam się na mapę wystawioną przed tablicą. Za dwa dni moje urodziny. Stara ja by się z tego powodu bardzo cieszyła i zrobiła pewnie jakąś trzy osobową, jeśli Puchacza można nazwać osobą, imprezę. Teraz dla mnie nie ma to znaczenia, czy skończę szesnaście lat czy sześćset sześćdziesiąt cztery. Muszę powiedzieć jeszcze Renowi, żeby nie szykował niczego specjalnego, bo pewnie skończy się na pizzy i jakimś durnym serialu albo filmie w telewizji.
Nagle z
transu budzi mnie walnięcie małym kijkiem profesorki o moją ławkę. Spojrzałam
się na nią ze zdziwioną miną. Chyba coś do mnie mówiła, dlatego postanowiłam
udać, że nie rozumiem.
- Może
pani powtórzyć? – Uśmiechnęłam się głupkowato.
Chyba to nie był dobry pomysł,
bo jej groźne spojrzenie przypominało czeluść piekła. Odeszła ode mnie i walnęła pałką o ławkę Reny.
-Ojcze
piekielny, co się dzieje? Koniec lekcji? – Wyprostowała się gwałtownie i
przetarła oczy.
Cała klasa wybuchła śmiechem, ale nauczycielce nie było do
śmiechu. To bardzo mściwa kobieta i kiedy ktoś ją zlekceważy, sypie jedynkami
na lewo i prawo.
- „Oj
Rena jesteśmy w głębokiej dupie…” .
Rena
- „Się
przekonamy” – Odpowiedziałam jej.
W sumie
nie wiem po co zapisałam się do tej szkoły, chyba tylko dla śmiechu. Ludzie
tutaj są spoko i mimo, że naprawdę myślałam, że już koniec zajęć, uznali, że
żartuję, by się wybronić. Uwielbiam to stadko owieczek, zrobią wszystko co im
powiem. Szkoda, że na nauczycieli to nie działa, albo przynajmniej tylko na tą
co właśnie się na mnie dziwnie patrzy.
- Obie
panny Han do tablicy. – Wydała rozkaz.
Spojrzałam się na nią z miną mówiącą, czy
sobie ze mnie kpi, ale przegrałam tą bitwę, kiedy zauważyłam, że Ana idzie jak
posłuszny piesek do tablicy. Miała spuszczoną głowę i gapiła się na swoje buty.
Widać, że nie lubi stawać przed klasą, dostałam kiedyś cynka od jednej z
dziewczyn, żebym się do niej nie zbliżała, bo to wariatka. Jak miło słyszeć
takie rzeczy o własnej siostrze, ale jeśli mamy działać incognito, muszę się
godzić na te wyzwiska i albo robić to co inni, albo udać, że nie istnieje. Ale
przecież nie będę robić, to co inni mi każą i będę traktować każdego z osobna
tak jak mi się podoba. W przeciwieństwie do niej, ja patrzyłam się prosto w oczy tej babie.
- Widzę,
że świetnie się bawicie na moich lekcjach. Pewnie wiecie o wiele więcej ode mnie,
że pozwalacie sobie na niezwracanie na mnie uwagi. W takim razie proszę
opowiedzieć klasie o tej postaci o którą pytała wasza koleżanka. – Usiadła przy
swoim biurku i pełna dumy patrzyła się na skruszoną Anę.
Nie była w stanie nic
powiedzieć, dlatego postanowiłam zabrać głos pierwsza.
- A czy
szanowna koleżanka, może powtórzyć imię osoby
o którą pytała. – Uśmiechnęłam się w stronę klasy. Z samego końca przy
ścianie odezwała się, krótko ścięta brunetka.
- Tak,
spytałam się o Elżbietę Batory. Czy wiesz coś może na jej temat?
Trochę
mnie to pytanie zaskoczyło i widziałam, że Ana też się nie spodziewała usłyszeć
tego nazwiska jeszcze kiedyś, że aż podniosła głowę w stronę klasy, a potem
spojrzała na mnie błagalną miną. Nie zwróciłam na nią jednak uwagi, widziałam kątem oka
jak psorka otwierała już dziennik, by wstawić ocenę, ale tego nie zrobiła.
- Oh,
Elżbieta tak? Tak się składa, że bardzo dużo o niej czytałam, więc słucham co
konkretnie chcesz wiedzieć? – Widać, że tego psorka się nie spodziewała, bo aż
zdjęła z nosa swoje okularki i usiadła w takiej pozie, by mogła mnie wysłuchać.
- Mam
tylko jedno pytanie: dlaczego niektóre źródła głoszą, że Elżbieta była
niewinna? Przecież wszyscy wiedzą, że wymordowała wiele młodych kobiet. –
Spytała brunetka z wielką pasją w oczach.
- Bardzo
łatwe pytanie. Otóż… - Nie zdążyłam odpowiedzieć, gdy w moje słowa wtrąciła się
Ana.
- Otóż
okazało się, że na miesiąc przed jej śmiercią, poprosiła by spisali jej
testament. Wszystko przepisała swoim dzieciom oraz przyznała się, że nie była
święta, ale nigdy nie przyznała się do zabicia kogokolwiek. Cały testament
został spisany i schowany. W dniu kiedy umarła, znaleźli koło niej książkę. Na
czystej stronie znaleziono notatkę od Hrabiny: „Gdybym zrozumiała co Darvulina
do mnie mówi, nie byłoby mnie tutaj.” – Odpowiedziała Ana.
- Kim
jest Darvulina? – Spytała brunetka.
- Nie
wiadomo kim ona była. Mówi się, że nakłaniała Hrabinę do różnych dziwnych
rzeczy, jeśli wiesz co mam namyśli. – Odpowiedziałam, zanim Ana zdążyła odpowiedzieć. – Jakieś jeszcze pytania? – Rękę podniosła długowłosa blondynka z tapetą
na twarzy.
- A ja
słyszałam, że podobno ta cała Elżbietka to była wampirem, który kąpał się w
krwi dziewic. Czy to prawda, że krew wygładza skórę? – Zaśmiała się do swoich
koleżanek i zaczęła kręcić loczki w swoich doczepkach.
- Uwierz
mi kochana, ta krew jej tak pomogła, jak tobie te pięć fluidów na twarzy. –
Odpowiedziałam jej szybko, żeby nie zapomniała o co spytała. Cała klasa się
uśmiała, a nawet Ana pod nosem za hihotała.
-
Wypraszam to sobie! – Oburzyła się blondynka.
- Ah
przepraszam, pomyliłam się. Trzy nie pięć, bo dwa poddały się grawitacji. –
Klasa znowu wybuchła śmiechem.
-
Spokój! – Krzyknęła psorka. – Panno Han, proszę przeprosić koleżankę, niewolno
naśmiewać się z koleżanek z klasy.
-
Przecież przeprosiłam. – Spojrzałam się na nią, pytająco.
Nie rozumiem jej, mam tej Blondi kupić bombonierkę w przeprosiny? Z resztą nie ważne, jeśli będzie coś do mnie miała, chętnie z nią i jej psiapsiółkami pogadam.
Nie rozumiem jej, mam tej Blondi kupić bombonierkę w przeprosiny? Z resztą nie ważne, jeśli będzie coś do mnie miała, chętnie z nią i jej psiapsiółkami pogadam.
Dzwonek,
nareszcie. Chłopaki wybiegli jak konie wyścigowe ze swoich ławek w stronę wyjścia,
a za nimi dziewczyny. Na końcu wyszła ta Blond piękność i jej kumpele
wymierzając na mnie wzrokiem. Oh czuję,
że naprawdę nie będę się tu nudzić.
- Dobra
dziewczęta dziś wam się upiekło i stawiam wam po czwórce z minusem, za pyskówkę panny Reny. – Powiedziała profesorka, zmęczona tą lekcją już
całkowicie.
Ana
podeszła do ławki, zabrała swoje rzeczy i wyszła szybko z sali. Wyszłam zaraz
za nią i udałam się do szatni. Widać dziewczyna nie była w nastroju, ale czemu
się dziwić. Jak sobie pościelisz tak się wyśpisz, a wspomnienia lubią wracać.
- Nie
ładnie jest kłamać, nawet jeśli robi się to w celach edukacyjnych. – Oparłam się o
drzwi do naszej szatni, przy których stała.
- A ty
nie powinnaś obrażać Gabrieli, to mściwe babsko. – Spojrzała na mnie gniewnie.
- Ktoś w
końcu musiał jej powiedzieć, że jeśli chce zostać Miss Universe, musi się ograniczyć z
fluidem. – Wzniosłam ramiona do góry i nie przejęłam się tym.
Obok mnie przeszła właśnie ona i jej koleżanki klony.
Obok mnie przeszła właśnie ona i jej koleżanki klony.
- Szmata!
– Krzyknęła jedna z klonów specjalnie po
to, bym zwróciła na nie uwagę.
Widać panienki nie lubią jak się obraża ich
liderkę. Postanowiłam się zabawić jeszcze trochę.
-
Przepraszam, tak ogólnie to chodzimy razem do klasy, a nawet się nie
przedstawiłam. Rena jestem. – Wyciągnęłam rękę do tej co krzyknęła. – Ale dam
ci na przyszłość radę, nie krzycz tak głośno swojego prawdziwego imienia, bo
jeszcze nauczyciele, poproszą Cię o zmianę imienia w legitymacji. – I odeszłam. Ana zrobiła wielkie oczy i szybko wyszła z szatni, słyszałam jak za mną Gabriela i drugi klon uspokajały
tamtą dziewczynę. Chyba z szoku, aż zemdlała, ale miałam już to gdzieś i
wyszłam.
Przed
wyjściem na jednym ze schodków stała Ana, która wisiała już na szyi Rena.
Jakby mogła merdała by ogonem na jego widok. Czasami naprawdę zachowuję się jak
tresowany piesek. Mdliło mnie na ten ckliwy obrazek.
-
Skończyliście już?
- Zależy
czy ty skończyłaś zrażać do siebie już szkołę? – Spytał na odczepkę Ren.
- Ha, ha
bardzo śmieszne. Ta szkoła mnie uwielbia. – Wyszczerzyłam się. – Nawet jeśli,
nie będę płakać z powodu kilku tam osób, które mnie nie lubią. Nie ważne czy
jest ich trójka, trzydziestka czy sześćset pięćdziesiąt. – Spojrzałam się na Anę.
Ta zaniemówiła i szybko wybiegła ze szkoły. Ren próbował ją zatrzymać, ale wyrwała mu się i pobiegła w przeciwną stronę niż zazwyczaj idzie do domu.
Ta zaniemówiła i szybko wybiegła ze szkoły. Ren próbował ją zatrzymać, ale wyrwała mu się i pobiegła w przeciwną stronę niż zazwyczaj idzie do domu.
- O co
tym razem poszło? – Spojrzał się na mnie z niezadowoloną miną.
- W
sumie, ja sama nie wiem. To co się wtedy działo wiedzą tylko dwie osoby. Ta
pierwsza właśnie nam uciekła. – Westchnęłam i patrzyłam się na ten tłum
dzieciaków wychodzących ze szkoły.
- A ta druga?
– Spytał się mnie patrząc w stronę, gdzie uciekła Ana.
- Nie
żyje. – Odpowiedziałam.
Wysępiłam od kogoś papierosa i poszłam się przejść, zostawiając chłopaka samego w niewiedzy.
Wysępiłam od kogoś papierosa i poszłam się przejść, zostawiając chłopaka samego w niewiedzy.
- „Pamiętaj
że grzechy przeszłości zawsze wracają”.