środa, 16 maja 2012

Prolog


Cassandra
Troja 1200r. p.n.e
Jest noc i wszystko ogarnia cisza,słychać tylko śpiew świerszczy i szum fal rozbijających się o skały przybrzeżne. Wszyscy w mieście dawno już śpią i nawet wartownicy na wierzy skusili się na odrobinę snu. Bezchmurne niebo pokazuje najpiękniejsze widoki, z gwiazdami w roli głównej oraz przepiękną pełnią, z wielkim księżycem. Świątynia Apollina unosiła się w jego tle, była to wielka i piękna budowla zdobiona z każdej strony fryzami oraz wysokimi kolumnami. W samym centrum świątyni znajdował się monumentalny posąg samego bóstwa. Cassandra pojawia się w niej, gdyż została wezwana przez niego samego. Zastanawiała się co tak piękny i wszechmogący bóg mógł chcieć od zwykłej, prostej dziewczyny. Świątynia jest ciemna, wszystkie świeczniki zostały ugaszone, jednak czuć że zostały zgaszone niedawno i tylko oświetlają ją jedynie promienie księżyca. Dziewczyna rozgląda się po całym budynku, jednak nie mogła nic zobaczyć. Z najciemniejszego z rogów świątyni zaczęła wyłaniać się męska sylwetka. Dziewczyna stanęła niepewna w jednym miejscu, zastanawiając się czy to on, czy może jakiś kapłan na służbie, gdy nagle zapalił się jeden ze świeczników nad tą postacią. Światło świecznika oplotło całą postać. To był on, najpiękniejszy bóg jaki kiedykolwiek pojawił się na tej ziemi. Wyciągnął do niej rękę zapraszając ją, by podeszła do niego. Cassandra podeszła do niego powoli i niepewnie, a kiedy w końcu do niego doszła, spojrzała się na jego piękne wielkie oczy, z których odbijało się światło płomienia, a on objął ją szerokim uściskiem. Dziewczyna jest zdezorientowana, pierwszy raz spotyka się z bóstwem, poza faktem że Apollo nawiedził ją we śnie, by poinformować ją że chce się z nią dziś zobaczyć. Nagle poczuła podmuch wiatru w około niej, który rozwiewał jej długie włosy, wzięła głęboki wdech, a oczy rozszerzyły się.
- Od dziś chcę żebyś była moją wyrocznią. Daje ci ten dar jasnowidzenia, byś mogła głosić swojemu ludowi nadchodzące wydarzenia, zwłaszcza kiedy nadchodzą złe czasy. Daje ci go też jako dowód mojej miłości. Pragnę cię, chcę byś była przy mnie zawsze, tutaj, w tej świątyni.
Cassandra nie mogła w to uwierzyć. Przez głowę przechodziło jej tysiące myśli i kiedy chciała o coś spytać, Apollin złożył jej pocałunek. Był bardzo namiętny i czuły, dający spokój i bezpieczeństwo, ale zarazem czuła się niepewnie i nadal nie wiedziała czy to sen czy jawa. Nie mogła wydostać się z jego objęć, a on cały czas ją całował i powoli zaczął ją pieścić, sprawiając jej przyjemność i powoli zapominała że sekundę temu miała jakiekolwiek wątpliwości. Wtedy bóg przycisnął ją do ściany i zaczął powoli ściągać jej togę. Dopiero w tym momencie dziewczyna oprzytomniała i dotarło do niej co się właśnie stało. Wystraszona wyrwała się z jego objęć i powiedziała:
- Nie mogę! Dlaczego ja?! Wybacz mi, doceniam twoje względy i czuję się zaszczycona, jednak nie mogę tkwić tu jak więzień i czekać na ciebie. Nie rozumiem po co dałeś mi tak wielką odpowiedzialność, skoro sama nie wiem czy jestem to brzemię udźwignąć.- Przerwała na chwilę biorąc wdech i podciągając na ramiona pół ściągniętą togę.- Wybacz mi, nie mogę.
Powiedziawszy to chciała iść do wyjścia i odejść z myślą że już nigdy nie wróci do tego miejsca sama, ale swoją wypowiedzią tak rozwścieczyła Apollina, że ten zabarykadował jej przejście, złapał za rękę jak porcelanową lalkę i rzucił nią o ścianę. Na szczęście nie na tyle mocno żeby ją zabić. Dziewczyna odbiła się od ściany i upadła na podłogę. Z ust poleciała jej krew, spojrzała na nią lekko zahipnotyzowana, ale szybko się otrząsnęła. Z wielkim trudem wstała z podłogi, gdy nagle rozwścieczony bóg przywarł ją do ściany, łapiąc za szyję i powiedział groźnym tonem:
- Skoro tak twierdzisz, żałuj swojej decyzji do końca życia! Gwarantowałem tobie bezpieczeństwo i schronienie, ale odmówiłaś. Ofiarowałem ci swoją miłość ale mnie odtrąciłaś. Dałem ci najpiękniejszy prezent jaki mogłem komukolwiek ofiarować, teraz z nim żyj do końca świata! – przerwał na chwile, schodząc z tonu groźnego na bardziej oficjalny -  Pamiętaj jednak że przez swoją decyzje, ten dar będzie teraz twoim przekleństwem, bowiem teraz nikt ci nie uwierzy w każde twoje prorocze słowo. Przez ciebie będą ginęły tysiące, a także miliony ludzi! – i zniknął.
Cassandra upadła ponownie na ziemie i zemdlała. Obudziła się bez jakiegokolwiek zadrapania i bólu spowodowanego tej nocy przez rozwścieczonego boga. Znalazła ją jedna z kapłanek Apollina i zaniosła do pałacu. Słońce świeciło wysoko, a miasto które w nocy wyglądało jak wymarłe, w dzień obudziło się do życia i wszędzie był hałas. Kiedy dotarła do pałacu w drodze do swojej komnaty dostała przerażającej wizji, w której widziała płonącą Troje. Setki ludzi ginęło, a wrogie wojska podpalały, rabowały i gwałciły wszystko co popadnie. Upadła na podłogę, z powodu wielkiego bólu głowy po wizji. Ocknęła się i szybko pobiegła do swojego ojca Priama i opowiedziała co widziała. Powiedziała żeby strzegli się wielkiego drewnianego konia i żeby najlepiej go spalić w miejscu, w którym go znajdą. Ten spojrzał na nią z niedowierzaniem i zaśmiał się, a wraz z nim ludzie wokoło i odesłał ją do swoich komnat. Kilka dni później przepowiednia spełniła się i miasto stanęło w ogniu. Grecy zaatakowali. Młoda wieszczka uciekła kryjąc się w świątyni Ateny, prosząc ją o pomoc. Bogini usłyszała jej błagalne modlitwy i chciała jej pomóc. Jednak pomoc przyszła za późno i Cassandra została porwana. Kiedy została wywieziona do Myken, dostała kolejnej wizji, wiedziała że tam umrze.Została branką Agamemnona, który ją wykorzystywał, bił i gwałcił. Niedługo potem zaszła w ciąże i kiedy urodziła bliźnięta, w nocy objawiła jej się bogini sprawiedliwości, Atena.
- Cassandro, młoda przeklęta wieszczko, nie obawiaj się mnie. Przyszłam tu po to by złagodzić i wynagrodzić twoje cierpienie, za to że nie zdążyłam przybyć ci z pomocą. Twoja klątwa nadal będzie ci towarzyszyć, jednak będzie ona łagodniejsza. Niedługo umrzesz, sama to zresztą wyczujesz, a ja postaram się żebyś ty narodziła się z powrotem w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie. Staniesz się też nieśmiertelna, będziesz moją wojowniczką, moje drogie dziecko. - Bogini wyciągnęła do niej rękę.
- Ja nieśmiertelna? - Spytała. - Kiedy to się stanie i co z moimi dziećmi? Nie czuje się na siłach, bym mogła walczyć dla ciebie. - Powiedziała to przytulając jedno z dzieci.
-Nie bój się moje dziecko, staniesz się bardzo potężna. Co do twoich dzieci, nic nie mogę im zaoferować, są tu przez przypadek.- Powiedziała surowo i bezinteresownie. - Ty jesteś najważniejsza! Wszystko zostało już z góry zaplanowane! -  I znikła. 
Zasłony przy oknach zaczęły się kołysać powoli przez lekki podmuch wiatru. Noc była taka sama jak tamtego dnia, bezchmurna, pełna gwiazd i z tym samym wielkim księżycem. Położyła dzieci do kołyski i sama położyła się spać. Podczas snu dostała kolejnej wizji, w której widziała własną śmierć oraz cień osoby z wielkim ostrzem w dłoni. Obudziła się przestraszona, jednak przyjęła tą wizję, skoro takie były wyroki boskie. Trzy dni później, młoda wieszczka wyczuwała że ten dzień właśnie nadszedł. Podeszła do kołyski ze swoimi dzieciątkami, gdyż zdała sobie sprawę że widzi je po raz ostatni. W ten, zawiał bardzo ostry wiatr w jej komnacie i zgasił wszystkie świece. Wystraszona dziewczyna odwróciła się i zobaczyła wielki cień na ścianie, który zdawałoby się żył własnym życiem bez właściciela. Wieszczka podeszła do niego próbując go dotknąć, ale nagle cień przemówił: 
- Nie myśl sobie że twoja bogini będzie nad tobą czuwać. Ona przypilnuje tylko byś narodziła się tam, gdzie planuje cie posłać i nic więcej. - Powiedział sarkastycznie. -  Da tobie nieśmiertelność i siłę, lecz nie pokaże ci drogi jaką masz podążać. Jesteś przeklęta i taką pozostaniesz!
-Kim ty jesteś? - Spytała przerażona. 
- Jestem władcą tego świata oraz panem życia i śmierci. To ja decyduje, kto może się bawić ze mną w kotka i myszkę. Tylko ja rozdaje przywilej życia wiecznego. Twoja bogini cię oszukała i powinnaś sobie to zapamiętać. Ona z człowieka robi tylko potwory lub zamienia je w zwierzęta, które muszą później cierpieć przez wieki! Umilę ci twoje kolejne życie. Będziesz dzieckiem nocy, będziesz siać zamęt, tworząc historię ciekawszą. Poza tym nie będziesz sama. Twoja dusza zostanie podzielona, będziesz dwoma ciałami. Dwiema osobowościami z jedną duszą. Pamiętaj tylko że jeśli nie ma pierwszej to nie ma też drugiej, a jeśli nie ma drugiej nie ma też pierwszej. Obydwie będziecie głosić me imię w chwale. – Cień zaczyna się samolubnie śmiać.
- A imię twe to...? - Spytała, jednak cień zdążył już zniknąć w silnym podmuchu wiatru, a świece znowu się zapaliły, jakby czekały kiedy ten cień odejdzie. Z tyłu za nią słychać było pisk małych dzieci, które po chwili leżały już martwe na podłodze. Dziewczyna z przerażeniem spojrzała na martwe ciałka swoich dzieci i krew, która leciała w jej kierunku po nierównej podłodze. Jednak coś ją pokusiło, schyliła się i dotknęła stróżki krwi, a w głowie usłyszała głos, z którym chwile temu rozmawiała: 
- Skosztuj śmiało tego boskiego nektaru!
Ten głos skusił młodą wieszczkę by zasmakować tej niewinnej krwi. Krew, którą miała na palcach, powoli zaczęła zlizywać. Ten boski nektar sprawił że poczuła się silniejsza i przez chwile zapomniała o tym, że to była krew jej własnych dzieci. W ten poczuła na plecach trzy szybkie ułkłucia i padła na ziemie. Wtedy spojrzała jeszcze raz na dzieciątka i półgłosem zdążyła wyszeptać:
-Prze... przepraszam.
Przed śmiercią usłyszała jeszcze demoniczny śmiech, lecz zanim się odwróciła dostała jeszcze jeden cios i umarła. Jej ciało opadło bezwładnie na podłogę, a z oczu poleciała ostania łza.

Ana/Rena
Wieś pod Warszawą, 1344
Noc, bezchmurne niebo oraz wielki księżyc zapowiadają nowiny. Słychać z karczmy bawiące się towarzystwo oraz kilku starych pijaków na zewnątrz śpiewając niezrozumiałe pijackie piosenki. Gdzieś dalej słychać szczekanie psów, które pilnują gospód. W jednej ze stodół młoda wiejska dziewczyna, która przeżyła romans ze szlachcicem, właśnie rodzi. Towarzyszy jej tylko najlepsza przyjaciółka i towarzystwo koni. Stodoła była daleko od domu dziewczyny,więc nie było słychać jej krzyków spowodowanych bólami porodowymi. Kobieta ta bardzo się męczyła, a jej przyjaciółka starała się jakoś jej pomóc to przetrwać, jednak widać było że może tego ona nie przeżyć. Po długim czasie w końcu na świat przyszły małe bliźniaczki, a dla ich matki życie dobiegło końca. Jej towarzyszka zachowała chwile ciszy na znak szacunku dla niej, potem owinęła maleństwa w kawałki szmat i zabrała je do swojej chałupy, gdzie czekał na nią jej mąż. Pierwszą z dziewczynek nazwano Ana i została z rodziną przyjaciółki swojej matki, a drugą nazwano Rena i została ona oddana zakonnicą, by była szkolona jako służebnica Boga. Dziewczęta miały już nigdy się nie spotkać, jednak kiedy obie skończyły dwanaście lat, spotkały się na rynku w Warszawie i nie musiały się niczego pytać. Wiedziały kim one są i komu tak naprawdę służą. Rena z wielką chęcią uciekła z klasztoru, w którym ją trzymano jak więźnia, a Ana bez żadnego słowa uciekła od swojej przybranej rodziny i obydwie udały się w świat niosąc chaos w imię swojego pana, Satana. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz